Rok 1998 - Dział handlowy
Tekst przeczytasz w 20 minut
30 lat to już poważna liczba, mało która firma w branży może pochwalić się takim stażem, a zwłaszcza pozycją jaką zajmuje?
To prawda, na rynku HORECA można wymienić zaledwie kilka firm, które mają taki staż. Zalicza się do nich Stalgast czy Coffema, ale jest pewnie jeszcze kilka innych firm. Przetrwać przez tyle lat na tak burzliwym rynku, to już sukces. Na przestrzeni tych 30 lat wiele firm, w tym naszych konkurentów, pojawiało się i znikało. Wiele firm zostało w miejscu z ograniczonym rozwojem, ale wiele też mniej lub bardziej boleśnie „spadło z gwiazdozbioru”. Co do pozycji firmy na rynku, trudno tworzyć ranking lepsza/gorsza, większa/mniejsza, bo zależy jakie parametry będziemy brali pod uwagę. Jedno co mogę potwierdzić to to, że w naszych specjalizacjach rzemieślniczych - kawa, lody, food, czekolada - odgrywamy wiodącą rolę na rynku jako dostawca urządzeń, serwisu oraz technologii. A synergia tych specjalizacji zdecydowanie ustawia firmę Primulator w gronie liderów. Również przez wiele działań, które wykonaliśmy na przestrzeni czasu można przypisać nam rolę kreatora rynku, o czym bardzo często i mało kto wie lub nie pamięta. Mam tu szczególnie na myśli szeroko pojęty gastronomiczny Coffee Business. Primulator był w sumie 9 razy sponsorem Mistrzostw Polski Baristów (aktualnie jest sponsorem od 2019). Nasz Coffee Team to specjaliści na światowym poziomie kompetencji. W 2000 roku zainicjowałem działalność Akademia Espresso w ramach, której obecny szef Akademii, Marcin Moczydłowski przygotował do zawodów wielu finalistów i Mistrzów Polski. Leszek Borowiak (v-ce Mistrz Polski Baristów), który tematykę jakości wody ma w jednym palcu, z „zamkniętymi oczami” ustawia parametry wody na wszystkie Mistrzostwa Polski Baristów zgodnie ze standardami World Barista Championship. Jest jeszcze jeden czynnik, który w unikalny sposób wyróżnia Primulator. Każdy kto jest związany z kawą, wie, że palenie kawy, wymaga najwyższych kompetencji. Otóż, Primulator jest jedyną firmą w Polsce i być może także w Europie, która nie będąc palarnią lub dostawcą kawy, ponad 6 lat wypala ją na własne potrzeby. To bardzo odpowiedzialne zadanie, którym u nas zajmuje się Wiktor Wielgopolan. Również można uznać, że dzięki Carpigiani Gelato University (unikalny program szkoleniowy dla producentów lodów rzemieślniczych) na terenie Polski powstał tak popularny trend na lody rzemieślnicze. To właśnie Jacek Wojtaś zapoczątkował w Polsce ten doskonały projekt, który obecnie jest kontynuowany przez Piotrka Lamentę wraz z naszym technologiem Marcinem Zychem i resztą ekipy. Ten czas to również ciągłe budowanie doświadczenia. Tylko ze swojego obszaru działania podam, że jako pierwsi, około 15 lat temu wprowadzaliśmy na polski rynek technologię konwekcyjno-mikrofalową (piece Merrychef). Pamiętam jak dziś, że nie mając doświadczenia w tej technologii, aby idealnie przygotować receptury na zapiekanki dla ówczesnego klienta, w całym procesie przetestowałem razem z technologiem Merrychef ponad 1340 zapiekanek. Jest to ogromna ilość, którą wykorzystaliśmy na testy, aby przygotować zaledwie kilka receptur i w pełni poznać możliwości urządzenia. Tak powstały podstawy dzisiejszej Akademii Kulinarnej, którą prowadzi nasz technolog Robert Głyda. To wybrane przykłady budowania naszych kompetencji a zarazem pozycji na rynku. Jednak chciałbym zaznaczyć, że nigdy nie stawialiśmy siebie w naszym samopoczuciu na podium, na pozycji „lidera”. Zawsze z pełnym poszanowaniem odnosimy się do naszej konkurencji, która z roku na rok staje się coraz bardziej profesjonalna i jest dla nas naturalnym motywatorem do bycia lepszym. Ale ostatecznym cenzorem naszej pozycji jest klient/rynek, który jak widać daje nam szansę na funkcjonowanie. Jak to w życiu bywa, w biznes wpisane są zmiany, kiedy to sukcesy mieszają się z porażkami. Czasami, w niektórych wyżej wymienionych specjalizacjach, po spektakularnych sukcesach moglibyśmy się określić – „ok, jesteśmy najlepsi!” Ale za jakiś czas, przy braku kolejnych sukcesów już tak nie jest, więc najważniejsze to robić swoje najlepiej jak jest to możliwe a „wyścigi w rankingach” zostawiamy innym.
Czy spodziewałeś się, że Primulator Polska zajdzie tak wysoko i odniesie sukces na polskim rynku?
Absolutnie nie. Ale też nigdy nie było takiego konkretnego celu, że Primulator po 30 latach ma wyglądać tak jak teraz. Primulator nie jest firmą, która po kilku latach działalności zabłysnęła jak gwiazda sukcesu. Nas dotyczy bardzo długi, konsekwentny w działaniu, poparty ciężką pracą i ogromnym zaangażowaniem całego zespołu, proces ewolucji biznesowej. To taki stymulowany organiczny rozwój. Dlatego podczas całej długiej drogi nikt nie miał wiedzy jak będzie wyglądał Primulator po 30 latach działalności. Przy okazji można sobie zadać pytanie, czy mogło być lepiej? Z pewnością tak, ale mogło być też gorzej, a nawet bardzo źle. Zagrożeń po drodze było bardzo dużo i cały czas czekają nowe wyzwania. W efekcie końcowym skromnie oceniam, że jest dobrze. Primulator jest firmą sukcesu, nie ma co narzekać, co nie oznacza, że jest łatwo i zawsze mogłoby być lepiej.
Od kiedy jesteś związany z Primulatorem? Jak trafiłeś do firmy? Czy pamiętasz, jak zrodził się pomysł, aby sprowadzić Primulator do Polski? Jak to wszystko się zaczęło?
Początki Primulator w Polsce to bardzo ciekawa historia. Rozpoczyna ją Paweł Jabłoński, który studiował filologię norweską w Poznaniu. W ramach praktyk pojechał do Norwegii, aby odbyć staż pracując w firmie Primulator. Nie pamiętam w jakich okolicznościach, ale przywiózł do Polski automaty do gorącej czekolady firmy Jet Spray z czekoladą instant firmy Eurogran. Urządzenia zostały wtedy sprzedane do łódzkiego Hortexu. Nie tyle automat Jet Spray, co sama czekolada zrobiła furorę wśród klientów. Wydarzenie to stało się pierwszym impulsem do zainteresowania Norwegów biznesem na terenie Polski. Zaraz potem, właściciel firmy Johan Mustad oraz Jan Vesthjell szef Primulator Norwegia przyjechali do Łodzi. Johan i Jan dużo podróżowali po świecie, ale po raz pierwszy byli w kraju tzw. byłego bloku wschodniego. Opowieść Jana o jego pierwszej wizycie w Polsce przeszła do kanonów historii naszej firmy. To był rok 1991, wtedy powstał Primulator ale pod nazwą Prim-Service jako spółka Primulator Norwegia z Pawłem Jabłońskim. Łódzki Hortex symbolicznie można uznać za pierwszego klienta firmy Primulator w Polsce. Jednak zdecydowanie najważniejszym dla dalszego rozwoju firmy był fakt, że to wszystko działo się w okresie, kiedy do Polski wchodziła Coca-Cola. Jedną z dwóch firm, która miała licencję na CC był norweski browar Ringness, tj. kluczowy klient Primulator Norwegia. Ringness zgłosił się do Primulatora, aby rozszerzyć współpracę na terenie Polski. I tu zaczęła się moja historia, gdyż jednym z pierwszych moich zadań było dostarczenie schładzarki do soft drinków oraz wieży do napojów na szkolenie do Warszawy. Wszystko dostarczyłem moim prywatnym Polonezem. Co ciekawe dla tej historii, to tam po raz pierwszy spotkałem Mirka Fontannę (niestety nieżyjący już nasz kolega i przyjaciel, wieloletni pracownik serwisu firmy Primulator, najlepszy specjalista od soft drinków) oraz Kubę Gwiazdowskiego (dzisiaj przedstawiciel firmy Faema/Cimbali). W ten sposób Prim-Service - założona firma z siedzibą w Łodzi - stała się zapleczem technicznym dla Coca-Cola. Zaraz potem powstało biuro w Warszawie, gdzie nastąpił dynamiczny rozwój firmy. Potem powstawały kolejne biura. Następnie do oferty dołączyły schładzarki, wieże i cała instalacja do piwa firmy Cornelius. Prim-Service rozpoczął zaopatrywanie wszystkich browarów. Rynek był wtedy całkowicie „dziewiczy” w tego typu urządzenia, a zimne piwo było rarytasem, więc naprawdę było co robić. Tak jak Coca-Cola i browary miały decydujący wpływ na powstanie firmy, tak bardzo ważnym punktem na ścieżce rozwoju było powstanie pierwszej restauracji McDonald’s, 28 lat temu. Ta firma ustawiła konstrukcję serwisową Primulator jako specjalistę do obsługi klientów sieciowych w standardach międzynarodowych. Tak powstał Primulator, ale na samym początku głównie jako firma serwisowa, zaplecze techniczne dla Coca-Coli. Potem sukcesywnie rozwijała się sprzedaż. W moim przypadku początek pracy to jak zwykle całkowity przypadek i zbieg okoliczności. Do firmy Primulator dołączyłem 01.09.1993 roku po swoich wielu prywatnych działaniach gastronomicznych. Miało to być takie zaczepienie się na rok, maksymalnie 2 lata. Pierwszą osobą z jaką miałem kontakt był Paweł Jabłoński i Johan Lothe. I tak stałem się przedstawicielem handlowym w Prim-Service. Od początku firma mnie zafascynowała swoją skandynawską kulturą, którą kreował ówczesny szef Johan Lothe. Sam Johan, jego osobowość, nieprzeciętne metody działania, ujmujący sposób funkcjonowania oparty na ogromnym zaangażowaniu i błyskawicznym pokonywaniu wszystkich barier plus standardy jakie ustawił w firmie w tamtych siermiężnych czasach było czymś z innej planety. Ale co najważniejsze Johan zbudował w firmie bardzo zdrowe, etyczne, skandynawskie zasady funkcjonowania. I tak pracuję do dzisiaj czując się trochę sukcesorem tych dobrych tradycji.
Rok 1999 - Z wizytą w siedzibie Coffee Queen
Czyli od Prim-Service można uznać początek Primulator w Polsce?
Tak, na początek to był Prim-Service. Aby zrozumieć różnicę Prim-Service a Primulator, można to ująć tak: Primulator zakładał Prim-Service wszędzie tam, gdzie miał spółkę z inną osobą lub innym podmiotem gospodarczym. Tak było na początku z Pawłem Jabłońskim a potem z Markiem Mileckim przy powstawaniu naszego oddziału w Poznaniu. Potem wszędzie, gdzie 100% udziałów miał Primulator, tam już funkcjonowaliśmy pod obecną nazwą co pozostało już niezmiennie do dzisiaj.
Kto był w pierwszym składzie Primulator?
Szefem był Johan Lothe oraz Paweł Jabłoński, a managerem finansowym Iza Maciejewska. Szefem magazynu był Adam Biernacki. W naszym biurze w Warszawie pracował Krzysiek Melon oraz Zbyszek Wyganowski. Oczywiście były jeszcze inne osoby, ale to był trzon naszej ekipy. Ciekawostką jest fakt, że przed moim dołączeniem do Prim-Service, studenckie praktyki odbywała w firmie Małgosia Michalska, obecnie właścicielka bardzo znanej międzynarodowej szkoły kulinarnej Ashanti. To był czas niesamowicie dynamicznego rozwoju. Każdego roku zespół się poszerzał o kilka osób. W 1996 roku dołączył Jacek Wojtaś, z którym obecnie prowadzimy Primulator jako Członkowie Zarządu. Od praktycznie samego początku działalności pracuje z nami Piotrek Nikodon, który zaczął z nami swoją pierwszą pracę mając 17 lat. Dzisiaj to niekwestionowany autorytet i firmowy guru naszego serwisu. Jest z nami od wielu lat Aneta Matys, Gosia Jaeschke, Krysia Maciaszczyk, Andrzej Dacyk, Piotrek Lamenta, a także nasz zespół serwisowy z Poznania. To ekipa jakiej nie ma w Polsce. Działają w tym samym składzie ponad 20 lat. Lista osób, które pracują więcej niż 15/20/25 lat jest naprawdę długa. Warto podać, że na 25-lecie Primulator 12 pracowników, otrzymało nagrodę za ponad 20-letni staż pracy. Obecnie do tej granicy zbliżają się kolejne osoby jak Ania Rybak, Marta Gwarda, Witek Chojnacki i Małgorzata Sak. Pomimo małej rotacji personelu, przez Primulator przewinęło się bardzo wiele osób. I zawsze szkoda jak ktoś odchodzi. Czasami zdarza się, że ktoś po prostu nie pasuje do zespołu i musimy się rozstać. Ale cieszy mnie to, że w zdecydowanej większości przypadków, wszyscy nasi byli pracownicy odnoszą duże sukcesy w swoich dalszych karierach. Każdy przyznaje, że praca w Primulator to najlepsza szkoła życia i profesjonalnego biznesu. Ale to historia. Od kilku lat do naszego zespołu dołączają, nowi młodzi pracownicy. Dzisiaj struktura zatrudnienia ze względu na wiek to: do 25 lat – 4%, do 35 lat – 30%, do 45 lat – 40%, do 55 lat – 21%, 55+ 5%. W związku z tym, Primulator kadrowo dzisiaj to taki mix dużego doświadczenia i kompetencji młodych ludzi. To najlepsza kombinacja na budowanie przyszłości.
Rok 2000 - Targi Polmarkus
Rozumiem, że Johan Lothe stworzył Primulator od podstaw w Norwegii, a następnie wraz z rozwojem firmy rozszerzył jej działalność tworząc filię w Polsce?
Primulator powstał w Norwegii w 1965 roku. W momencie, gdy Primulator rozpoczynał działalność w Polsce, w Norwegii firma miała już swoją tradycję i bardzo dobrą, ugruntowaną pozycję. Zresztą firma należała do Johana Mustada, członka bardzo szacownej rodziny Mustadów, który był właścicielem Primulator Group w drugim pokoleniu. Warto tu podać, że nazwa Mustad na pewno jest dobrze znana wszystkich wędkarzom. Otóż dziadek Johana Mustada wymyślił i opatentował konstrukcję haczyka, gdzie gdy rybka się złapie, to już się nie uwolni. Tak powstał bardzo znany na całym świecie sprzęt wędkarski o nazwie Mustad, a cała rodzina stała się bardzo zamożna. Natomiast Johan Lothe, pracował w tym czasie jako Sales Manager w Norwegii i podjął się zadania stworzenia Primulator Polska. Nie sposób opisać Johana Lothe. Ci, którzy mieli okazję z nim współpracować, na pewno zapamiętają go na całe życie. Ja nigdy nie poznałem innej osoby, która byłaby w stanie tworzyć tak przyjacielską aurę wokół siebie i wszystkiego co robił. Dla Johana nie było rzeczy niemożliwych. Niestety historia Johana w firmie Primulator zakończyła się wraz z jego osobistymi problemami. Pomimo to, według mnie Johan Lothe ma swoje ważne miejsce w historii firmy Primulator oraz pamięci i sercach wielu ludzi.
Rok 2000 - Targi Polmarkus
Trzy lata po Tobie dołączył do Primulator Jacek Wojtaś. Możesz, krótko przedstawić historię okoliczności, w których oboje zostaliście członkami zarządu i wspólnie kierujecie firmą?
Jacek dołączył do firmy w niedługim czasie po mnie. To był efekt dynamicznego rozwoju firmy szczególnie naszego biura w Warszawie. Jacek przeszedł podobną ścieżkę do mojej stając się po 10 latach pracy szefem biura w Warszawie. To, że dzisiaj oboje jesteśmy Członkami Zarządu to długa droga. Oczywiście, każdy miał swoją indywidualną drogę i nie chcę się wypowiadać za Jacka. Ale do miejsca, w którym się obecnie znajdujemy, przeszliśmy przez wiele punktów w podobny sposób. Po drodze pełniliśmy funkcje kierowników sprzedaży, potem dyrektorów sprzedaży, następnie prokurentów a obecnie jesteśmy Członkami Zarządu. Te zaszczyty nie spadły nam z nieba. Zresztą w moim przypadku nigdy „tytuły” nie były moim celem. To wszystko wydarzyło się ewolucyjnie, na bazie wieloletnich bardzo dobrych relacji z właścicielem Johanem Mustadem. Ale głównie na bazie wieloletniego zbudowanego zaufania w stosunku do naszych osób, popartego ogromnym zaangażowaniem oraz odważnym braniem odpowiedzialności za cały rozwój firmy.
Rok 1998 - Pokazy lodowe w Sopocie - Jacek Wojtaś i Marek Robacha
Od samego początku Primulator był firmą serwisową, co zainicjowało zmianę i przekształcenie struktury działań?
W tamtym okresie wszystkie browary zostały przejęte przez trzech największych graczy na rynku piwa - Carslberg, Heineken i SAB Miller. Rynek był już mocno nasycony sprzętem i każda z tych firm miała swoje centra zakupowe za granicą. Więc zaczął nam się kurczyć rynek. Aby przetrwać i dalej działać, musieliśmy szukać nowej formuły i nowych możliwości. Poszliśmy w kierunku gastronomicznym, ale w taki wyspecjalizowany sposób, chociaż po drodze było mnóstwo pomysłów i prób różnych działań. Zdecydowaliśmy się na strategię bycia specjalistami w biznesie związanym z ekspresami do kawy, maszynami do lodów oraz systemami do soft drinków. Ta strategia po wielu modyfikacjach, w swoich pryncypiach jest taka sama do dzisiaj. Wtedy podjęte decyzje były trafione, czego efekty widać do dzisiaj. Uważam, że największym sukcesem firmy Primulator w pierwszej połowie naszej działalności, była udana transformacja przejścia z obsługi browarów, które stanowiły ponad 70% naszego biznesu, do zaopatrzenia w profesjonalne urządzenia gastronomiczne. Dla nas ta transformacja zakończyła się sukcesem. Szacuję, że w tamtym okresie mieliśmy ok. 12-14 firm konkurencyjnych. Do dzisiaj z tego grona, również po dużej transformacji, praktycznie na rynku przetrwała tylko firma IBC z Wrocławia, która całkiem dobrze sobie radzi.
Rok 2000 - druga lokalizacja biura warszawskiego - ul. Długa
Na początku lat 90’ świat był zupełnie inny niż obecnie. Nie było telefonów komórkowych, Internet praktycznie nie istniał, a mimo to jakoś daliście radę?
Jeden z pierwszych obrazków z biura firmy Primulator jaki pamiętam to faks, który z braku odpowiedniego wyposażenia, był zainstalowany na koszu od śmieci. Całe biuro było zawalone ogromną ilością segregatorów. Ja pisałem oferty na maszynie do pisania. Na tyle byłem w tym dobry, że w szczycie formy potrafiłem pisać z prędkością 60-80 znaków na minutę. Ważną rolę w komunikacji odgrywały pagery, które były podstawowym i bardzo nowoczesnym narzędziem komunikacji dla serwisu. Mieliśmy też kilka pierwszych telefonów komórkowych, które były wielkości cegły i ważyły kilka kilogramów a bateria wystarczała na kilka rozmów telefonicznych. Pamiętam jaki byłem zadowolony kiedy miałem telefon komórkowy, tzw. „banan” firmy Nokia. To było coś. Nie wiem jak to dzisiaj wyjaśnić, ale bez komórek czy Internetu dawaliśmy radę i to całkiem nieźle.
Rok 2003 - Targi w Łodzi
Czy przyświecała jakaś idea, która sprawiła, że Primulator jest obecnie liderem na rynku gastronomicznym?
Nie mamy spisanych jakichś zasad czy kodeksu postepowania, który traktujemy jako przewodnik do sukcesu. Ale od początku udało nam się wypracować takie niepisane DNA firmy. Ja to nazywam skandynawską kulturą biznesu. Jest ona oparta na szacunku do ludzi, uczciwości biznesowej, profesjonalizmie i kompetencjach na najwyższym możliwym poziomie. W tych cechach upatruję źródło naszego sukcesu. Dawno temu, rozmawiałem z Johanem Lothe o zakupie nowych samochodów dla pracowników firmy. Ja myśląc, tak typowo po polsku zapytałem po co nam auta w białym kolorze, gdzie wydamy fortunę na mycie. A Johan Lothe odpowiedział: „Tak, będziemy wydawać na mycie. Auta mają być białe i czyste, bo to jest symbol naszego czystego biznesu”. Wydawało się to dziwne, banalne, infantylne i nieprzystające do polskich realiów biznesowych. Ale Johan to powiedział z pełnym przekonaniem i zawsze we wszystkich aspektach biznesowych postępował transparentnie, ustawiając taki standard dla każdego obszaru naszej działalności. Drugi, ważny obszar naszego DNA to szacunek dla człowieka, mam tu na myśli głównie zespół. Od zawsze, bez względu na funkcję, staż czy różnicę wieku, wszyscy mówimy sobie po imieniu. Tytuły mamy na wizytówkach. Wspieramy się, dzielimy wiedzą i doświadczeniem i co najważniejsze mamy do siebie zaufanie. Uśmiech zdecydowanie częściej gości w naszych biurach niż nieporozumienia, czy nawet konflikty, które też się zdarzają. Zachęcam, aby zapoznać się z misją firmy Primulator. To nie jest tak, że te zapisy czytamy i powtarzamy jak pacierz. Ale te zapisy są po prostu w naturalny sposób realizowane. W ofercie mamy urządzenia klasy premium. To zobowiązuje nas do maksymalnego profesjonalizmu. Można uznać, że to także stanowi źródło naszego sukcesu. Nie dalibyśmy rady bez całej nowoczesnej infrastruktury technicznej, mam na myśli głównie sprzęt i rozwiązania IT. W tym obszarze inwestycje były wieloetapowe, ale zawsze inwestowaliśmy w najnowocześniejsze rozwiązania. Cała idea, która nas prowadzi do sukcesu, oparta jest głównie na naszym zespole i na relacjach. Ja zawsze powtarzam: „można kupić sobie wszystko, ale nie można kupić atmosfery w pracy. Ją trzeba wypracować najlepszą jaką się da, a potem trzeba bardzo dbać, aby jej nie zepsuć”.
Co ze skandynawskiego stylu kierowania firmą wprowadziliście w Polsce i co zamierzacie jeszcze wprowadzić?
Rok 2004 - Łódzkie Espresso Show
Jak już wspomniałem, firma od początku zafascynowała mnie swoją kulturą wewnętrzną. I chociaż wszyscy, którzy dłużej pracują przesiąkają tym klimatem jako normą, to jednak najlepiej to widać po nowych osobach, które do nas dołączają. Dla nich jest to miłe zaskoczenie. To skandynawski styl biznesu. Kiedyś mój kolega Łukasz Kuciński, który prowadzi zajęcia dla studentów MBA, poprosił mnie, abym jego studentom opowiedział na przykładzie firmy Primulator, o skandynawskim stylu biznesu. I sam zacząłem się zastanawiać jak to zdefiniować? Jak się do tego zabrać? Nie było to dla mnie łatwe, kiedy większość rzeczy wykonuje się przez lata w sposób naturalny, kultura skandynawska przenika się z polskimi realiami życia i biznesu a zmiany pojawiają się ewolucyjnie, czasami nieświadomie. Jednym słowem miałem brak dystansu do tego co robię. Ale podjąłem to wyzwanie i przygotowałem się do tych zajęć. Odbyły się one on-line i były zaplanowane na 45 minut. Jednak jak się okazało, temat był na tyle ciekawy, że całość spotkania trwała ponad 1,5 godziny a i tak zaledwie dotknęliśmy najważniejszych aspektów. To doświadczenie zobrazowało mi, że faktycznie coś w tym jest. W największym skrócie zaadoptowaliśmy uczciwość i transparentność w każdym obszarze naszego działania zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Teoretycznie ten banał (wszyscy mówią, że tak postępują) wprowadzony w codzienność jako standard, przekłada się na fakt, że ludzie zaczynają mieć do siebie wzajemny szacunek i zaufanie.
W Norwegii nie ma rozbudowanych systemów kontroli pracowników. Tam każdy wie co ma robić i nie trzeba go pilnować. Podobnie jest w firmie Primulator w Polsce. Mamy np. system GPS do monitorowania naszych samochodów. Ale jest on wykorzystywany jako narzędzie pracy wyłącznie do celów służbowych, pomimo, że pracownicy mogą korzystać z aut prywatnie.
W Skandynawii pracuje się z bardzo dużym poszanowaniem i dbałością o relacje międzyludzkie. Podobnie jest u nas.
W Skandynawii ceni się jakość i dobre rzeczy. Dla mnie, jednym z wielu mierników jakości, jest struktura konsumpcji kawy, która jest bardzo zbliżona do japońskiej, gdzie konsumuje się kawy najwyższej jakości z minimalnym udziałem robusty (fakt, stać ich na to). Również przy wszelkich zakupach bardzo ważna jest jakość materiałów, narzędzi do pracy itp. Podobnie jest w Primulator Polska. Nasi technicy mają do dyspozycji najlepsze dostępne narzędzia i warunki do wykonywania swojej pracy. Tu nie ma głupich oszczędności, czy głupich wydatków. Są mądre i przemyślane inwestycje.
W Skandynawii bardzo ceni się zachowania proekologiczne. Podobnie jest w naszym przypadku. Cały budynek w Łodzi jest tego najlepszym przykładem. Mamy zastosowane wiele rozwiązań mających na celu dbałość o ekologię wszędzie, gdzie to możliwe. Fotowoltaika, solary, najlepsze możliwe parametry przenikalności termicznej ścian i okien, odzysk energii z systemów wentylacyjnych, oświetlenie LED itp. itd. Również sukcesywnie wprowadzamy ekologiczne rozwiązania w zakresie gospodarki odpadami itp.
W Skandynawii wszyscy pracują na zasadzie life-balance, gdzie Skandynawowie na czele z Danią należą do najbardziej zadowolonych ludzi ze swojego życia. Dobrze byłoby kiedyś osiągnąć taki stan. Jednak różnica w zamożności naszych krajów jest ogromna. Niestety, aktualna sytuacja społeczno-gospodarcza nam nie pomaga i tu jeszcze mamy sporo do nadrobienia jednakże wzorce mamy dobre.
Ten wpływ skandynawskiego biznesu był kiedyś zdecydowanie większy. Wiele wzorców z tamtego regionu próbowaliśmy zaadoptować na polski rynek i to się w większości udało. Ale już od wielu lat Primulator Polska ma wypracowany swój własny styl, naszą wewnętrzną kulturę całej organizacji. Jeszcze jakiś czas temu miałem tylko wrażenie, że to nasi koledzy ze Skandynawii mogą się od nas czegoś nauczyć. Dzisiaj wiem, że dokładnie tak już jest.
Rok 2004 - wizyta w siedzibie WMF
Jakich marek urządzenia Primulator posiada w ofercie od samego początku?
Praktycznie tylko urządzenia do zimnych napojów firmy CORNELIUS oraz filtry do wody EVERPURE. Poza tym nieprzerwanie od ponad 20 lat mamy kostkarki ICEMATIC, ekspresy do kawy FAEMA czy maszyny do lodów CARPIGIANI. Mało kto pamięta, że ok 15-20 lat temu, absolutnym hitem były automaty do lodów CARPIGIANI typu Rainbow (lody z polewami syropowymi). Na samym rynku w Krakowie było 11 maszyn, a na Krupówkach w Zakopanem jeszcze więcej. Warto tu podać, że ekspresy FAEMA to jedyna marka w Polsce wśród profesjonalnych ekspresów do kawy, która występuje nieprzerwanie od ok. 40 lat (była obecna przed pojawieniem się firmy Primulator). Ciekawa historia była związana z wprowadzeniem do oferty ekspresów WMF. Kiedy zobaczyłem 18 lat temu jako „Product Manager” cennik (w niemieckich markach), to powiedziałem: „sorry, ekspresy za takie pieniądze mogą się sprzedawać wszędzie, ale nie w Polsce”. Ceny były po prostu z kosmosu. Jak ja się wtedy pomyliłem. Dzisiaj WMF to wiodąca marka na polskim, profesjonalnym rynku ekspresów do kawy, gdzie na przestrzeni 18 lat zostało sprzedanych ponad 8 tyś. ekspresów.
Jak budowaliście świadomość marki Primulator w oczach klientów?
Oferta firmy Primulator to bez wątpienia urządzenia klasy premium, najlepsze światowe marki. Wystarczy spojrzeć na rynek. Bardzo łatwo można znaleźć setki urządzeń, które sprzedane przez Primulator, mając 8-10 i więcej lat, cały czas pracują generując biznes dla naszych klientów. Tu jest też ukryty pewien problem, gdyż obecnie większość klientów dokonuje wyboru tylko na podstawie ceny. Kupując urządzenie patrzą na jego cenę w kategorii wydatku tu i teraz, a nie długoterminowej inwestycji. A walory naszej oferty, jak wino nabierają walorów i znaczenia na przestrzeni czasu. Tak więc jakość urządzeń na pewno buduje markę. Wizerunek, a tym samym marka firmy to przede wszystkim bardzo kompetentni i zaangażowani w swoją pracę ludzie. Można na temat firmy Primulator usłyszeć rożne opinie, ale nikt nam nie może odmówić fachowości i zaangażowania w tym co robimy. Jesteśmy bardzo stabilnym i przez to wiarygodnym partnerem dla naszych klientów. Nasze działania są obliczone na długoletnie relacje z klientami. Grono tych, z którymi współpracujemy od 15 i 20 lat jest naprawdę imponująca. Bardzo sobie to cenimy. Mogę powiedzieć, że Primulator to z pewnością długodystansowiec na rynku HORECA.
Rok 2005 - Tur Gastro targi wrocławskie
Można odnieść wrażenie, że Primulator to niekończące się pasmo sukcesów, ale na przestrzeni lat miał miejsce niejeden kryzys. Jak wtedy sobie radziliście? Czy mieliście moment załamania?
Niejednego szampana czy prosecco piliśmy celebrując sukcesy. To nie jest tak, że wszystko nam się udaje tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Chociaż przewaga rzeczy i zdarzeń, które można uznać za sukcesy jest zdecydowanie dominująca, to faktycznie przeszliśmy przez wiele trudnych chwil. Na przestrzeni wielu lat Primulator był naprawdę mocno, czasami brutalnie potraktowany przez los. Bardzo trudny był czas na przełomie 2008/2009 roku, kiedy to wszystkich dotknął globalny kryzys finansowy. Codziennością były zatory finansowe, brak pieniędzy na rynku, te i inne negatywne czynniki, które bardzo poważnie wstrząsnęły stabilnością firmy. Po latach dobrze działającej organizacji, zostaliśmy zmuszeni do radykalnych cięć kosztów. Najtrudniejsze było to, że sytuacja zmusiła nas do znaczącego obniżenia pensji dla wszystkich w firmie. Kiedy zostało to zakomunikowane pracownikom, każdy otrzymał też informację, że jeżeli ma problemy z akceptacją nowych warunków, może bez najmniejszych problemów po prostu odejść. Liczyliśmy się z tym, że przynajmniej kilka osób nas opuści. I co się okazało? Cały zespół podszedł z wielkim zrozumieniem do sprawy. Nikt nie odszedł i wszyscy z trudem, ale zaakceptowali taką sytuację wzbudzając ogromny, wzajemny szacunek. Po wielu miesiącach, kiedy sytuacja zaczęła się poprawiać, sukcesywnie wróciliśmy do poziomu pensji sprzed kryzysu. W tych trudnych chwilach to był nasz ogromny sukces, gdyż taka postawa całego zespołu prawdopodobnie uratowała firmę przed nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Zdarzały nam się również bolesne porażki biznesowe. Ale nie ma sytuacji bez wyjścia i można uznać, że każda trudność tylko nas motywowała do dalszej pracy. Ciężko nam było przejść bezrefleksyjnie obok spraw losowych. Do listy trudnych chwil bezwzględnie należy zaliczyć momenty, gdzie śmierć spowodowała odejście naszych koleżanek i kolegów. Wspomnę o Izie Świtalskiej, Izie Maciejewskiej Ani Kraszewskiej, Mirku Fontannie czy Zbyszku Wyganowskim. Ale chyba najtrudniejszy okres czasu zaczął się w 2018 roku, wraz z tragiczną śmiercią Johana Mustada – właściciela firmy. To smutne zdarzenie zapoczątkowało serie dalszych zdarzeń, gdzie po doskonałym roku 2019, w 2020 roku rozpoczął się kryzys związany z Covidem.
Rok 2007 - wizyta w siedzibie firmy Selmi
Jak lockdown wpłynął na każdą firmę gastronomiczną każdy wie. Jedni lepiej lub gorzej sobie poradzili, wiele firm niestety tego nie udźwignęło. Jak sobie z tym poradził Primulator? Można uznać, że przyjęliśmy 4-punktową strategię: 1. bezpieczeństwo pracowników, 2. bezpieczeństwo firmy, 3. nikogo nie zwalniamy, 4.najtrudniejsze wyzwanie - nikomu nie zmniejszamy pensji, chcąc zapewnić wszystkim bezpieczeństwo ekonomiczne w tym trudnym czasie. Poza jednym wyjątkiem, gdzie tylko w jednym miesiącu mieliśmy obniżkę pensji, wszystkie punkty zostały zrealizowane w najlepszy możliwy sposób, co należy uznać za wielki sukces. Ale to nie wszystko. Życie nas przećwiczyło znacznie bardziej brutalnie niż cały sektor HORECA. W trakcie największego kryzysu byliśmy w środku przygotowywania do startu produkcyjnego nowego programu SAP. Ktoś, kto kiedykolwiek brał udział we wdrożeniu tego programu jest w stanie sobie wyobrazić jak jest to krytyczny moment dla każdej organizacji biznesowej. My cały proces wdrożenia przeszliśmy w najgorszy sposób jaki sobie można wyobrazić. Ale to też nie koniec. Na przełomie 2019/2020, więc w tym samym czasie, w którym miał miejsce Covid i wdrożenie SAP-a, firma Primulator została przejęta przez nowego właściciela. To, że wybór padł na Primulator, to niewątpliwy sukces naszej firmy, gdyż jak to zostało powiedziane, firma Storskogen „wyjęła wisienkę z tortu”. Cały proces zmiany właściciela (due diligence) wraz z całą stroną formalną odbywał się w „środku covidu”. Ten wyjątkowo strategicznie ważny proces, musiał przez wiele miesięcy odbywać się w statusie confidential co było ogromnym wyzwaniem dla całego Zarządu i działu finansowego. Wszystkie te zdarzenia działy się od 2018 roku do połowy roku 2021. Można uznać, że największe problemy pokonaliśmy, chociaż to jeszcze nie koniec. Oceniam, że był to drugi po kryzysie finansowym najtrudniejszy okres dla Primulator w naszej historii. Co najważniejsze, opisane zdarzenia były praktycznie nie odczuwalne dla naszych Klientów. Nic się samo nie zrobiło. To dzięki ogromnemu zaangażowaniu, cierpliwości, zaufaniu i poświęceniu wszystkich w firmie Primulator, największy kryzys mamy za sobą. Oceniam, że 95% firm na rynku HORECA nie dałaby rady przetrwać takiej kumulacji problemów. Primulator pokazał nam wszystkim, jak jesteśmy silną i stabilną organizacją.
Rok 2015 - firmowy wyjazd do Odessy
Skandynawskie standardy prowadzenia firmy sprawiły, że jesteście również liderem pod względem największej liczby pracowników z najdłuższym stażem?
Na pewno jesteśmy dużą organizacją, ale są większe firmy. Primulator to obecnie 96 pracowników. W naszym przypadku siła nie w ilości, ale w jakości i kompetencjach poszczególnych osób. Lista osób, jak wspominałem wcześniej, które pracują więcej niż 15/20/25 lat jest naprawdę długa. Warto podać, że na 25-lecie Primulator 12 pracowników, otrzymało nagrodę za ponad 20-letni staż pracy. Są rożne teorie na temat zarządzania zespołami. Niektórzy szefowie preferują rotację, trzymając swoje zespoły w niepewności. My od zawsze stawiamy na bezpieczeństwo i stabilność zatrudnienia. I chociaż rotacja pracowników jest nieduża, to przez Primulator przewinęło się bardzo wiele osób. Zawsze szkoda kiedy ktoś odchodzi. Czasami zdarza się, że ktoś po prostu nie pasuje do zespołu, nie rozumie oczekiwań i wymagań i musimy się rozstać. Ale cieszy mnie to, że w zdecydowanej większości przypadków, wszyscy nasi byli pracownicy odnoszą duże sukcesy w swoich dalszych karierach. Każdy przyznaje, że praca w Primulator to najlepsza szkoła życia i profesjonalnego biznesu. Od kilku lat do naszego zespołu dołączają, nowi młodzi pracownicy. Pojawiają się i poza kilkoma wyjątkami zostają. To naprawdę cieszy, szczególnie, że obecnie nasze młodsze koleżanki i koledzy mają inaczej zdefiniowane oczekiwania od miejsca pracy niż starsza ekipa.
Rok 2014 - Uroczyste wkopanie kamienia węgielnego pod budowę łódzkiej siedziby
Kiedyś, w grupie 25-35 osób te relacje były zdecydowanie bardziej familijne. Dzisiaj trudniej utrzymać taki klimat w tak rozbudowanym zespole, szczególnie, kiedy czasami mocno „ścierają się charaktery”. Ale mam przekonanie, że wszyscy w naszej firmie się szanujemy i lubimy.
Można uznać, że pracujemy na terenie całej Polski, rozproszeni w 8 biurach, ale wspólnie dbamy o dobre relacje. Covid zdecydowanie osłabił możliwości utrzymywania bezpośrednich kontaktów. Co roku praktykowaliśmy przynajmniej dwa firmowe wydarzenia. Wspólny wyjazd w standardach harcerskich nad zalew Sulejowski i coroczne Christmas Party lub bal karnawałowy. Również wszystkie nasze rocznice były akcentowane atrakcyjnymi, wspólnymi wyjazdami. 10-lecie – Galindia na Mazurach – to był pierwszy, prawdziwy wyjazd integracyjny, 15-lecie – niezapomniany wyjazd Oslo, 20-lecie – kiedy wszyscy wybierali kierunki Włochy, Hiszpania, my kontrowersyjnie pojechaliśmy do Odessy. To był świetny wybór, gdyż na pewno każdy z nas tam był pierwszy i z pewnością ostatni raz. Na 25-lecie mieliśmy wielkie wydarzenie połączone z otwarciem naszej nowej siedziby w Łodzi. Na 30-lecie również były plany na uroczyste obchody, ale z wiadomych przyczyn, obecna sytuacja niestety nam na to nie pozwala. Będziemy musieli nadrobić zaległości, ale jeszcze nie teraz.
Świętowanie rocznic to na pewno morze niezliczonych anegdot. Czy w firmie krążą opowieści, które można nazwać mianem legend?
To prawda, ilość ciekawych, niezapomnianych wydarzeń „po pracy” w historii firmy Primulator jest naprawdę duża. Każdy uczestnik tych wyjazdów ma swój pakiet wrażeń. Kiedy wiele lat temu pracowaliśmy z browarami, trzeba przyznać, że podczas wielu szkoleń, prezentacji a w szczególności targów, wieczorami byliśmy bardzo aktywni. Długie, wieczorne biesiady były normą. W międzyczasie sami się określiliśmy, że jak jest Primulator, to jesteśmy profesjonalni na 1000%, ale jak mamy chęć na trochę luzu i zabawy, to wtedy jesteśmy „Promilator”. I z takim poczuciem humoru dzielimy czas pracy: na pracę i czas po pracy. Wiele lat temu na targach HORECA w Krakowie inni wystawcy pytali się, gdzie będzie wieczór spędzał Primulator? Nasi znajomi z innych firm podążali wieczorami za nami, bo to gwarantowało dobrą zabawę. Każdy nasz wyjazd jubileuszowy to oddzielna historia. Mnie zapadł w pamięci nasz wyjazd na 15-lecie do Oslo. Nasi koledzy z biura w Oslo wynajęli dla nas statek abyśmy popływali po fiordach. Okazało się, że nasza ekipa była maksymalnie nastawiona na zabawę, bo w sumie taki był cel tego wyjazdu. Ale takich tańców i zabawy na pokładzie statku, włącznie ze spontaniczną kąpielą to doświadczony kapitan statku jeszcze nie widział.
W Odessie byliśmy z kolei w dyskotece pięknie położonej na nadmorskiej plaży. Wracałem taksówką razem z Janem Vesthjell. I rano Jan opowiedział, że wracaliśmy nie w dwójkę, ale w trójkę. Okazało się, że prawdopodobnie na nogawce spodni, do pokoju przyniósł nietoperza. Jego opowieść, jak to o 3 rano ganiał po pokoju nietoperza wzbudziła sporo śmiechu.
Na 25-lecie postanowiliśmy zrobić taką specjalną prezentację historii firmy na bazie filmu złożonego z sekwencji zdjęć. Każdy miał za zadanie dostarczyć zdjęcia, które uznaje za ciekawe do takiej, nieformalnej historii firmy. Po wstępnej selekcji dotarło do nas prawie 1500 zdjęć. Z tego musieliśmy wybrać maksymalnie 115. Wybór był niezmiernie trudny, ale praca nad tymi zdjęciami to było jedno z najciekawszych doświadczeń. Retrospektywnie zobrazowało jak pracowitą, ale jednocześnie ciekawą, kolorową i wesołą grupą jest zespół firmy Primulator. Ale wszystkie wyjazdy na pewno mają jedną wspólną cechę: zespół Primulatora to naprawdę ekipa, która potrafi się doskonale bawić i bardzo dobrze się czuje we własnym gronie.
Rok 2016 - Uroczysta gala otwarcia nowej siedziby oraz 25 lat Primulator w Polsce
To pytanie trochę z tych jak na rozmowie o pracę, ale gdzie widzisz Primulator za 10 – 20 - 30 lat?
Kiedyś można było planować działania na kilka lat do przodu, wytyczać kierunki, długoterminowe strategie itp. Teraz planując coś w okresie dłuższym niż 12 miesięcy to już jest wchodzenie w wizjonerstwo czy nawet w sferę marzeń. A tu trzeba chodzić po ziemi. Na pewno Primulator ma bardzo dobre rokowania na dalszy ciąg sukcesów. Obecnie musimy się uporać z kilkoma bieżącymi problemami organizacyjnymi i za rok czy dwa Primulator na pewno wejdzie na zupełnie inny poziom organizacyjny. Z takim zespołem jaki jest w firmie Primulator, możemy „przenosić góry”, co nie raz sami sobie udowodniliśmy. Rok 2022 może być rokiem przełomowym. Liczymy, że poniesione w ostatnich latach ogromne inwestycje, poparte włożonym ogromnym nakładem pracy, zaczną przynosić odczuwalne efekty. Co do mojej wizji, to nie chcę za daleko wybiegać w przyszłość, ale chciałbym, aby wszyscy pracownicy firmy byli dumni z tego co robią i z miejsca, w którym pracują. Chciałbym również, aby nasi Klienci widzieli w nas wiarygodnego, profesjonalnego partnera dla swoich potrzeb biznesowych. Jeśli te warunki osiągniemy na zadawalającym poziomie, to cały biznes będzie się rozwijał właściwie.
Czy myślisz już o emeryturze i o tym jak zostawisz Primulator?
He, he, jasne mam swój wiek, temat emerytury czasami się przewija w dyskusjach ze znajomymi. Ale póki co ja się nie zagłębiam w klimat mojej emerytury. Chyba za wcześnie albo mam za dużo pracy i nie mam na to czasu. Jednak któregoś dnia ten dzień nastąpi. Na pewno chciałbym, aby Primulator został w jak najlepszej kondycji jako nowocześnie i skutecznie działająca organizacja biznesowa.
Łódzka siedziba Primulator