JA UWIELBIAM ROBIĆ KAWĘ – ROZMOWA Z AGNIESZKĄ ROJEWSKĄ

Agnieszka Rojewska Mistrzyni Świata Baristów

Rozmowa z Agnieszką Rojewską, Mistrzynią Świata Baristów i Mistrzynią Świata Coffee In Good Spirit

(Wywiad został przeprowadzony przez Marcina Moczydłowskiego z firmy Primulator Polska w dniu 29.06.2022 r., cztery dni po powrocie z targów World of Coffee z Mediolanu podczas których Agnieszka Rojewska została Mistrzynią Świata Coffee in Good Spirits czyli łączeniu wysokiej jakości kawy z alkoholem.)


Marcin Moczydłowski: Podczas tegorocznej największej imprezy kawowej World of Coffee zdobyłaś tytuł Mistrza Świata Coffee in Good Spirits. Konkurencji, która polega na stworzeniu najlepszego połączenia alkoholu z kawą. Patrząc na twoje osiągnięcia możemy powiedzieć, że znowu się udało?

Agnieszka Rojewska: „Znowu się udało” -  jak to mówią w Primulatorze. Wydaje mi się, że bardziej udało się w Amsterdamie, a teraz to już było bardziej planowane. Oczywiście pewne zdarzenia, które miały miejsce w trakcie przygotowań sprawiły, że ta moja wiara w zdobycie tego tytułu zmalała, ale finalnie tak jak powiedziałeś: „udało się”.

Marcin Moczydłowski: Chcesz powiedzieć, że te zawody były łatwiejsze niż zawody w Amsterdamie, w których zdobyłaś tytuł Mistrza Świata Baristów?

Agnieszka Rojewska: Wydaje mi się, że Coffee In Good Spirits jest konkurencją ogólnie troszkę łatwiejszą. W Amsterdamie to totalnie inna historia. Tytuł Mistrza Świata Baristów wydawał mi się nie do zdobycia. Przed tymi zawodami w Amsterdamie miałam takie poczucie, że startuje o tytuł mistrzowski. Wierzę, że może się udać, ale z tyłu głowy mam myśl, że jest to nierealne do wykonania. Żadna kobieta nie zdobyła tego tytułu przede mną. Nikt z Polski nie wygrał zawodów tej rangi.

Marcin Moczydłowski: Jesteś pierwszą kobietą na świecie, która zdobyła dwa najważniejsze tytuły: Mistrza Świata Baristów i tytuł Mistrza Świata Coffee In Good Spirits. Nie czułaś może takiej atmosfery podczas zawodów Baristów w Amsterdami, że zwycięzcami do tej pory byli  Anglosasi, Skandynawowie, plantatorzy z Ameryki Południowej, z zawodnicy krajów Azjatyckich, ale brakowało tej kobiety, która w końcu sięgnie po tytuł Mistrza Świata?

Agnieszka Rojewska: Oczywiście brakowało, ale nie czułam, że to mogę być ja. Gdzieś tam w kuluarach mówiono, że to może będzie Koreanka Joo Yeon. W 2018 nie czułam, że to jest możliwe, zwłaszcza dla kogoś z naszego kraju, kto ma małe wsparcie finansowe. Trzeba tu zaznaczyć, że zawody baristów, to są bardzo duże koszty przygotowania i startu w zawodach. Dla mnie było celem poprawienie swoich wyników, czyli w rankingu światowym wejść wyżej niż 34 miejsce i być w półfinale. W tamtym czasie wygranie w Amsterdamie, wydawało mi się nieosiągalne. Amsterdam był nie do wygrania z mojego punktu widzenia. 

Marcin Moczydłowski: Ty mogłaś liczyć chyba tylko na wsparcie od Sasy w postaci kawy? (mowa o Sasy Sesticu – Australijczyku serbskiego pochodzenia, właścicielu firmy ONA Coffee w Australli - dystrybutora kawy zielonej i sieci kawiarni. Sasa zdobył Mistrzostwo Świata Baristów w Seattle w 2015r.)

Agnieszka Rojewska: To jest taka historia, o której mało kto wie. Tak jasne dał mi kawę, ale to były tylko 3 kilogramy na trzy dni startów. Ja musiałam zapłacić za transport tej kawy z Etiopii do Australii i dodatkowo zapłacić za jego konsultacje. Finalnie jego pomoc kosztowała mnie 5 tyś. dolarów, więc nie do końca było to bezinteresowne z jego strony. Umówmy się 3 kilogramy kawy, na trzy dni startów to nie jest dużo. Finałowego dnia miałam tylko 0,5 kilograma.

Marcin Moczydłowski: Czyli chirurgiczna precyzja i brak miejsca na błąd?

Agnieszka Rojewska: Można tak powiedzieć, nie było miejsca na błąd. Tylko jak już byłam w finale to było mi zupełnie obojętne, które miejsce zajmę. Start tego dnia to była już wygrana.

Marcin Moczydłowski: Sam udział w finale przyczynił się to do tego, że miałaś taki wewnętrzny luz, który pomógł Ci wygrać. A jak było z tym luzem w tym roku? Jesteśmy po powrocie z Mediolanu, gdzie odbyły się  targi World of Coffee, podczas których były mistrzostwa kawowe w różnych kategoriach. Ty brałaś udział aż w dwóch Coffee In Good Spirits i CEZVE/IBRIK?

Agnieszka Rojewska: To był chyba pierwszy raz, kiedy zawodnik był w finale dwa razy na jednym evencie. Sławek Saran brał udział w dwóch kategoriach na jednych zawodach: w Mistrzostwach Świata w Brewers Cup i Mistrzostwach Świata Baristów w Bostonie, ale niestety nie udało mu się osiągnąć takiego wyniku. Oczywiście siódme miejsce w Brewers Cup, które on zajął to bardzo dobre miejsce i chyba jeden z najlepszych wyników Polaków w historii tego konkursu.

Marcin Moczydłowski: To chyba tylko on wie jakie jest to trudne, aby przygotować się na dwie kategorie podczas tego samego eventu? Przygotować dwa wystąpienia, pamiętać prezentacje, odpowiednio poukładać to sobie w głowie i nie pomylić się?

Agnieszka Rojewska: Jest to trudne. U mnie było jeszcze dużo niespodziewanych splotów wydarzeń i niesprzyjających okoliczności. Przed zawodami w kwietniu pojawił się temat nowej pracy. Oczywiście pracodawca mnie wspierał, ale gdzieś tam była presja, aby w końcu zacząć przykładać się do pracy. Na ostatnia chwilę, musiałam też skorzystać z pomocy kogoś innego na zapleczu. To był dodatkowy stres, ponieważ nową osobę, trzeba przyuczyć w bardzo krótkim czasie. I trzeba nauczyć się dużo więcej prezentacji niż na zawody Barista i Brewers. Na tych ostatnich zawodach w Mediolanie, łącznie miałam 7 prezentacji.

Marcin Moczydłowski: Czyli dużo pracy musiałaś włożyć w przygotowanie. Jadąc na zawody, miałaś przekonanie, że je wygrasz?

Agnieszka Rojewska: Tak, chciałam wygrać. Chciałam być w jednym finale, aby nie było wstydu. To nie była presja zewnętrzna tylko mój założony cel. Patrząc na moją przeszłość związaną z zawodami, pomyślałam, że jak nie będę chociaż, w tym jednym finale, to dla mnie będzie to wstyd.

Marcin Moczydłowski: Udało Ci się w dwóch konkurencjach być w finale. Z podanej oficjalnie punktacji półfinałowej wiemy już wszyscy, że udało ci się wejść do ścisłego finału z pierwszego miejsca w obu konkurencjach?

Agnieszka Rojewska: To było dość dużym zaskoczeniem, zwłaszcza, że w Coffee In Good Spirit startowałam jako pierwszy zawodnik, a takim osobą, w historii zawodów, bardzo rzadko udaje się zająć wysoką pozycję. Z oczywistych przyczyn jako pierwszy zawodnik, otwierasz tę imprezę, nie wiesz co będzie dalej, sędziowie nie czują flow tej imprezy. Bez dwóch zdań uważam, że są przygotowani i profesjonalnie podchodzą do oceniania, ale porównałabym to z bieganiem. Pierwszy kilometr jest najgorszy. Tutaj mam wrażenie, że sędziowie przy pierwszym zawodniku mają taki podświadomy stres: chcą wykonać dobrze swoją pracę, nie wiedzą jak to będzie szło dalej. To jest ten pierwszy kilometr.

Marcin Moczydłowski: W przeciwieństwie do Amsterdamu jak już weszłaś do finału to pojawiła się presja?

Agnieszka Rojewska: Jak już jesteś w finale, to zmieniają się oczekiwania. Ja już byłam trzecia w Berlinie na Mistrzostwach Świata w Coffee In Good Spirit, dlatego chciałam pobić ten wynik. Wiedziałam, że na te zawody nie jestem przygotowana na moje standardowe 120%. Mam takie założenie, że jeśli chcesz mieć występ na 100% to przygotuj się na 120%. Przed Mediolanem wiedziałam, że nie mam tego wypracowanego, także wpłynęło to na stres. Dodatkowo nie poszły po mojej myśli przygotowania. Musiałam pozmieniać na ostatnią chwilę parę rzeczy w prezentacji, czego staram się nie robić, ale ostatecznie, udało się. W Amsterdamie natomiast, na ogłoszeniu wyników miałam nastawienie, aby nie zająć tylko 6 miejsca.

Marcin Moczydłowski: Pierwsza konkurencja w Mediolanie to był CEZVE/ IBRIK. Choć jestem w świecie kawowym od 20 lat, również sędziuje, to nie widziałem jeszcze tak dobrej prezentacji finałowej. Miałem wrażenie, że jest ona na totalnym luzie, bardzo gładko wykonana?

Agnieszka Rojewska: Po raz pierwszy, też jestem zadowolona z mojego wystąpienia. W tym dniu, miałam bardzo ciężki poranek. Dzień wcześniej był trening, późno się położyliśmy spać. Start miałam około 11. Miałam wtedy fizyczne i psychiczne wrażenie, że nie dam rady. Nie pociągnę tych dwóch finałów. Choć wstałam o 7.00 to zaczęłam się dobudzać dopiero koło 8.30. Trochę biegałam po targach. Dobrze, że nikt tego nie nagrywał, ale chciałam rozbudzić ciało. Ta prezentacja poszła moim zdaniem bardzo dobrze. Wszystko parzyło się dużo lepiej niż w półfinale. Jedyne co to zasmucił mnie wynik. W CIGS myślałam, że zdobędę ostatnie miejsce w finale, a wyszło wszystko na odwrót.

Marcin Moczydłowski: Na ogłoszeniu wyników finału CIGS ostatnimi osobami byłaś Ty z Polski i Vladyslav Demonenko z Ukrainy? Jak się z tym czułaś?

Agnieszka Rojewska: W momencie ogłoszenia wyników, kiedy zostaliśmy ja i Vlad mogłabym zająć bez problemu to drugie miejsce. Wiem, że chłopak dużo przeszedł, aby dojść do finału. Poznaliśmy się przed zawodami, na zapleczu. Przed samym ogłoszeniem wyników trochę więcej pogadaliśmy. Opowiadał jak szukał po rodzinie wsparcia, tak naprawdę tylko w ostatnie dwa tygodnie mógł się przygotować. Dlatego jakbym z nim przegrała nie czułabym się z tym faktem źle. Inaczej niż w przypadku z moim wiecznym nemezis - Grecją, która w każdej konkurencji kawowej zajmuje wysokie miejsce.

Marcin Moczydłowski: Po ogłoszeniu wyników CIGS widziałem, że nie wiesz co ze sobą zrobić. Chciałaś uciec na zaplecze?

Agnieszka Rojewska: To jest tak, że przy ogłoszeniu wyników, targa tobą masa emocji. W Mediolanie chciałam się schować, aby chyba mieć tę chwilę dla siebie.

Marcin Moczydłowski: Myślisz, że można nauczyć się wygrywania? Zarządzania tym momentem?

Agnieszka Rojewska: Nie. Uważam, że powinno to zostać takie spontaniczne. To nie może być wyreżyserowane. Przykładowo taki Rafael Nadal, który z każdego zwycięstwa się cieszy jak małe dziecko. Przy wygrywaniu muszą być emocje, bo jeśli nie masz tego i tracisz radość z wygrania Mistrzostw Świata to znaczy, że coś jest nie tak. W Mediolanie byłam bardziej świadoma, podczas ogłoszenia wyników, dużo bardziej niż w Amsterdamie.

Do zawodów w Amsterdamie, tak historycznie patrząc, Polska w Mistrzostwach Świata Baristów od 2008 nie była nawet w top 20. Ja byłam dwa razy 34, dlatego spełnieniem moich marzeń był półfinał. Później okazuje się, że jestem w najlepszej 6 robiąc najlepszy wynik naszego kraju. Europa wschodnia nigdy nie była mocnym zawodnikiem. Czułam, że nie mam wsparcia finansowego i treningowego,  kawy, tak jak mówiłam wcześniej miałam mało, co sprawiło, że zajmując pierwsze miejsce w najważniejszych zawodach kawowych było ogromnym szokiem. Totalnie mnie wtedy odcięło. W Mediolanie to był plan, aby to wygrać.

Marcin Moczydłowski: Jesteś jedną z pięciu osób, która ma dwa tytuły mistrzowskie i jedną z trzech, która ma tytuł mistrzowski w dwóch kategoriach. Do tego jesteś jedyną kobietą która ma dwa tytuły i pierwszą kobietą, która wygrała Mistrzostwa Świata Baristów. Te osiągnięcia robią wrażenia. Chcesz być pierwszą osobą, która ma trzy tytuły? Będziesz bronić się w kolejnych zawodach?

Agnieszka Rojewska: Mam nadzieję, że uda się zdobyć trzeci tytuł. Jeśli chodzi o plany konkursowe to nie będę się broniła w CIGS. To nie jest dla mnie coś fajnego. Obrona tytułu to jest dużo większa presja, którą bym sobie sama narzuciła. Zaczęłabym myśleć: „ co ja mogę zrobić lepiej?”  Zdobyłam tytuł Mistrza Świata, mogę zrobić tę prezentację lepiej, mogę zrobić nową, może lepszą prezentację, tylko po co? Co mi da drugi tytuł w tej samej kategorii? To nie jest jak bieganie i tzw. „życiówka”. Nie widzę pola rozwoju w zdobywaniu tytułu Mistrza Świata w tej samej kategorii po raz drugi. Szukam czegoś co mnie będzie motywowało, a obrona tytułu to jest presja. Dlatego fajnie mieć te trzy tytuły, choć to nie jest coś o czym myślę nieustannie. Dla mnie zawody to jest jak sprawdzian w szkole, to jest moje wewnętrzne ustawianie sobie deadline’ów. Musisz opanować konkretną umiejętność przygotowania kawy do określonego momentu.

Marcin Moczydłowski: Jakbyś miała zachęcić właścicieli kawiarni do tego, aby przygotowali swoich pracowników lub zachęcić bezpośrednio baristów do tego żeby spróbowali swoich sił w zawodach to co byś im powiedziała? Czemu warto inwestować w pracowników, aby oni startowali?

Agnieszka Rojewska: Mistrzostwa Polski i Mistrzostwa Świata to jest idealna platforma do promocji dobrej kawy. Barista który pierwszy raz bierze udział w zawodach to dla niego jest to jak maraton. Najważniejsze za pierwszym razem to przebiec do końca. Nie jest ważne aby wygrać. Barista, który dostanie taką szansę, to dla niego jest to wyraz docenienia jego dotychczasowej pracy. Branża kawowa jest specyficzna i ta ścieżka kariery jest trochę taka nieoczywista. Po 180 lub 200 godzinach w tygodniu za barem, trudno jest odnaleźć jeszcze pasję, aby szukać kawy na zawody i trendów związanych z branżą. Dla mnie przygotowania do zawodów to była odskocznia, inny rodzaj pracy z kawą, zdobywanie nowej wiedzy, próbowanie nowych rodzajów ziaren, itd. Taki barista, który zostanie wybrany na zawody na pewno ma poczucie, że został doceniony. Na pewno jest to inwestycja, ale nie ma nic lepszego dla kawiarni od zmotywowanego, docenionego pracownika. Uśmiechnięty, zmotywowany pracownik to najlepsza wizytówka dla kawiarni. Dodatkowo każdy takiej kawy z zawodów chce spróbować. Często one trafiają do karty w lokalu. Sama dostaje zapytanie, gdzie będzie można spróbować moich kaw? No nie można, bo ja jeszcze nie mam swojego miejsca.

Marcin Moczydłowski: Jak już przy temacie twojego miejsca jesteśmy to podczas targów w Mediolanie była jeszcze jedna premiera. Możesz powiedzieć co to?

Agnieszka Rojewska: Tak. Uchyliłam rąbka tajemnicy i zaprezentowałam mój brand kawowy, który tak naprawdę jest dość złożonym projektem. To jest połączenie palarni, kawiarni, kawowe agro, taki kawowy hotel, można powiedzieć kawowe paradise dla wszystkich kawowych freaków.

Marcin Moczydłowski: Czyli w końcu będzie możliwość spróbowania tych mistrzowskich drinków?

Agnieszka Rojewska: Tak, bo ja uwielbiam robić kawę dla ludzi. Uwielbiam tę interakcję, ale na moich zasadach. Czyli robię kawę taką jak ja chcę i na zasadzie: „wierzę w to co robię”. Chcę, aby kawa była takiej wielkości i filiżance jak ja to widzę, będę to tłumaczyć, będę miała czas porozmawiać, będę miała rzeczy spod lady z zawodów, a także będzie autorska lista koktajli z mistrzostw. Wszystko tak jak ja chcę. Będzie to kawiarnia, palarnia, centrum szkoleniowe z bazą noclegową, w którym również będzie można przenocować. Będą odbywały się warsztaty. Tworzę miejsce bardziej dla ludzi, którzy lubią kawę niż dla profesjonalistów. Rolą mistrza jest szerzenie kultury picia kawy i ja nie muszę propagować tego wśród ludzi, którzy ten temat bardzo dobrze znają. Chodzi o to, aby to grono ludzi świadomych, znających się na kawie poszerzyć.

Marcin Moczydłowski: Możesz zdradzić gdzie to będzie dokładnie?

Agnieszka Rojewska: To miejsce otwieram na Dolnym Śląsku, dokładnie w wiosce Mikołajów, która liczy 47 mieszkańców. Czyli miejsce prawdziwie agroturystyczne, które jak spojrzysz na mapę znajduje się w centrum Europy. Jest to miejsce nieoczywiste. To mała wieś, w której nawet sklepu nie ma, ale też chciałam, żeby było to miejsce nie przypadkowe. Jeśli tam trafisz to znaczy, że chcesz, a nie dlatego, że miałeś po drodze i przez przypadek wszedłeś na kawę idąc do pracy do biura.

Marcin Moczydłowski: Kiedy będzie można Cię tam odwiedzić?

Agnieszka Rojewska: Chciałabym, aby ta część kawowa projektu, była gotowa do końca tego roku. Wiadomo, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, że w przypadku branży budowlanej rzadko wszystko jest na czas. Jestem dobrej myśli, że się uda. Natomiast moje kawy, na których startowałam  na Mistrzostwach Świata w Mediolanie będą dostępne w lipcu, w preorderze w krótkich setach. Wszystko będzie ogłoszone na moim Instagramie.

Marcin Moczydłowski: To powiedz na jakich kawach startowałaś?

Agnieszka Rojewska: To są w sumie cztery kawy, na których startowałam. Na CEZVE/Ibryk miałam Mokka Natural z kolumbijskiej farmy Cafe Granja La Espanza, to jest w sumie kooperatywa farm. Chciałam wybrać odmianę, która pochodzi z regionów, gdzie ta kultura CEZVE/ Ibrik jest trochę bardziej na czasie. Mokka pochodzi z Jemenu, czyli jedna z najstarszych kaw. Na CIGS miałam w sumie trzy kawy. Dwie z nich właśnie pochodzą z Cafe Granja La Espanza i to jest Sudan Rume Natural – ultra kompleksowa kawa. Jest to jedna z moich ulubionych kaw od roku. Mogę ją pić non-stop. Jest w niej dużo nieoczywistych smaków: dużo ziołowych aromatów, dużo kolendry, czekolady, brzoskwini, wiśni, marcepanu. Wszystko zależy jak się ją zaparzy. To jest naprawdę wielowarstwowa kawa. Sudan Rume wykorzystałam pod zimny koktajl, czyli Żubrówkę Sour jako espresso. Tej samej odmiany użyłam na spirit bar, tylko zaparzoną alternatywnie. Aby móc przygotować ją dwiema metodami parzenia, miałam przygotowane specjalnie dwa profile palenia. Natomiast do Irish Coffee wykorzystałam kawę Pacamara, też z Cafe Granja w takiej obróbce, która nazywa się XO. To jest proces inspirowany produkcją koniaków, czyli ta kawa jest fermentowana jakby w dwóch turach: najpierw w wiśni kawowej, a potem już w samym pergaminie. Następnie Pacamara XO przez trzy miesiące leży i się stabilizuje. Przez ten czas nic nie robi się z tą kawą przed sprzedażą. Jest to taka kawa, która ma dużo nut amaretto i czuć wyraźnie owoce. Pacamara XO jest w klimacie koniakowym, dzięki czemu bardzo dobrze łączyło się ją z alkoholem. Trzecia kawa, którą miałam na CIGS to była Panama Geisha z farmy Altieri Coffee. Specjalny proces obróbki spowodował, że ta kawa pachniała i smakowała mocno kwiatowo, a zarazem jak Szampan. Nie jest to ta Panama Geisha, która kosztuje 200 – 250 dolarów, tylko tak około 50. Na proces jej przygotowania mówią już „AGA”, chociaż ja nie miałam nic z tym wspólnego. Jak otwiera się paczkę to pachnie jak pączek z liczi. Smakuje jak kawowy Szampan lub Prosecco.

Marcin Moczydłowski: Na zakończenie co byś chciała powiedzieć młodym baristą, którzy wahają się z braniem udziału w zawodach?

Agnieszka Rojewska: Chciałabym im przekazać, aby się nie zrażali do wyników i porażek podczas startów, zarówno w eliminacjach jak już podczas zawodów. Ja startuje w zawodach od 2008 roku, to jest 14 lat. Pierwszy raz wygrałam w Łodzi na takich niezobowiązujących zawodach w 2013 roku. Pierwsze Mistrzostwa Polski wygrałam w 2014, czyli zajęło mi to 6 lat po pierwszym starcie w konkursie. Mam ogólnie w swojej karierze około 50 startów, choć to jest bardzo dobry wynik, to wygrałam tylko 1/3 z nich. Trzeba się nastawić na porażkę w zawodach tak jak prawdziwy sportowiec: nie każdy start w konkursie to będzie zwycięstwo. Ważne, że z każdego udziału w takim wydarzeniu można wyciągnąć naukę. Zawody kawowe to jest sport, w który należy nauczyć się grać. Nie polecam Wam robić wszystkiego samodzielnie. W SCA Polska i wśród ludzi, którzy kiedyś startowali możecie śmiało mieć wsparcie, oni wam chętnie pomogą. Oczywiście nie zrobią tego za Was, ale na pewno będą służyć radą. Tu chciałabym podziękować ekipie Primulator za udostępnienie mi sprzętu i sali do ćwiczeń zarówno w Łomiankach i w Łodzi, aby ten mój występ w ogóle się wydarzył. Dlatego nie róbcie wszystkiego sami, a zapytajcie. W środowisku kawowym w Polsce, mamy bardzo wiele wspierających osób, którym zależy, tylko trzeba poprosić.

Agnieszka Rojewska Marcin Moczydłowski

Rozmawiał: Marcin Moczydłowski

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.